czwartek, 30 kwietnia 2009

zdjęcia z podróży

Jura Krakowsko-Częstochowska na rowerze
z Częstochowy do Zawiercia 24-26.04.2009

Dookoła Łodzi na rowerze
Park Krajobrazowy Wzniesień Łódzkich 13.04.2009

Pierwsza z Korony Gór Polskich
Ślęża 21.03.2009

niedziela, 26 kwietnia 2009

Jura zdobyta!

Dotarliśmy!
Cali i zdrowi.
98 km w dwa dni, po lasach, piaskach, pustyniach, górkach i dołkach.
Po drodze oczywiście - obowiązkowe - Orle Gniazda.


cd.

piątek, 24 kwietnia 2009

Bomba!

Właśnie szykujemy się do podróży.
Przed nami Częstochowa i druga część Szlaku Orlich Gniazd.
Z Częstochowy do Zawiercia ~80km.

6:55 pociąg z Warszawy Centralnej!

Zaczynamy!

Właśnie mijają cztery lata od kiedy razem zwiedzamy świat.

Najwyższy czas rozpocząć dziennik naszych podróży!

Do tej pory zobaczyliśmy już kilka stolic Europejskich oraz wiele zakątków Polski. Głównie dwa plany wyznaczają nasze trasy, z jednej strony każdego roku staramy się odwiedzić nową stolicę europejską (zwiedziliśmy: Pragę, Budapeszt, Bratysławę, Sztokholm, Berlin oraz Warszawę, w której mieszkamy). Drugim celem jaki nam przyświeca, to zdobycie Korony Gór Polskich, czyli 28 najwyższych szczytów wszystkich polskich pasm górskich, począwszy od Łysicy skończywszy na Rysach. W tej dziedzinie nasze indywidualne dokonania trochę się różnią, ale najważniejsze są szczyty zdobyte razem. I tak sezon 2009 rozpoczęliśmy od krótkiej weekendowej wycieczki na masyw Ślęży.

20-22 marca 2009 - Ślęża

20 marca(piątek) ruszyliśmy nocnym pociągiem 22:50 z Dworca Centralnego. Jeszcze przed 6 rano przywitaliśmy zaspany Wrocław. Stamtąd autobusem do Sobótki (ok. 40 min.). Bardzo urokliwe miasteczko z imponującym Sanktuarium św. Anny Samotrzeciej z przełomu XIII/XIV w., spod którego rusza czerwony szlak na szczyt. Przywitało nas piękne słońce, wyczekiwane przez długą zimo-jesień. O 7 już byliśmy na szlaku przy pierwszej wiacie i kapliczce. Wzmocniliśmy się kanapkami oraz zieloną herbatką i ruszyliśmy z uśmiechem na twarzach. Do połowy szlaku czuliśmy się jak w piękny jesienny dzień. Słońce prześwietlało przez jeszcze nieozielenione drzewa, szliśmy po dywanie liści. Mniej więcej od połowy szlaku wróciła zima. Śnieg był dość zmarznięty, więc przydały się kilki trekingowe ale słońce dodawało niesamowitego klimatu. Pierwszą napotkaną atrakcją był zbiór dwóch kultowych rzeźb z granitu ślężańskego – panny z rybą oraz niedźwiedzia z wyrytym znakiem ukośnego krzyża, który jest symbolem kultu słońca uprawianego w czasach plemiennych na – wówczas – świętej górze.

Wejście na szczyt zajęło nam ok. 2 godzin, szliśmy bardzo spokojnie rozkoszując się widokami i świeżym powietrzem. Po ostatnim bardziej stromym podejściu (nieco olodzone) czekała na nas rozległa przestrzeń szczytu, na której oprócz Domu Turysty (mało przyjaznego, ale urokliwie położonego) znajduje się kościół pw. Najświętszej Marii Panny, krzyż, starożytna rzeźba niedźwiedzia oraz widoczna z nizin wieża telekomunikacyjna wysoka na 136 m. Spragnieni widoków, nie spiesząc się, siedliśmy na skraju szczytu i podziwialiśmy panoramę Niziny Śląskiej z widocznym Jeziorem Mietkowskim, nad którym dwa lata temu nocowaliśmy na campingu podczas wyprawy rowerowej szlakiem Eurovelo 9!





Po odpoczynku i garści wspomnień ruszyliśmy dalej. Mijając kamiennego niedźwiedzia oraz kościół, niebieski szlak szybko doprowadził nas do kilkunasto metrowej betonowej wieży, na którą od razu się wdrapaliśmy. Rozciągał się z niej piękny widok na niższe szczyty masywu(Radunię i Łysą Górę). Chcąc jeszcze trochę nacieszyć się klimatem górskim zdecydowaliśmy wracać dłuższym szlakiem niebiesko-zielono-czarnym. Pierwsza część zejścia zupełnie nas zaskoczyła. Nie dość, że było stromo, to jeszcze ślisko i kamieniście, więc czas zejścia znacznie się wydłużył. Schodziliśmy dwa razy dłużej niż wchodziliśmy. Ale opłacało się! Zielony szlak prowadził przez ścieżkę przyrodniczą, pięknie meandrował masywem. Czuliśmy się jak w parku narodowym, nienaruszone pozwalane konary drzew, omszałe kamienie – pięknie! Ostatni fragment – czarny szlak – wił się drogą leśną, którą spokojnie mógłby jechać nie tylko rower ale i samochód. Mimo braku spadku, czuliśmy już zmęczenie, po 5 godzinie marszu. Ucieszyliśmy się więc widząc w oddali schronisko PTTK a następnie znajomą panoramę Sobótki, w której posililiśmy się domowej roboty pizzą z ogromną ilością sera. Na noc wróciliśmy do Wrocławia, żeby jeszcze przespacerować się po Rynku i spotkać jednego z mosiężnych krasnali. Udało nam się wstać na poranny pociąg i w Warszawie byliśmy jeszcze przed wieczorem.

Wyjazd na Ślężę rozpoczął sezon 2009, ale pozostało jeszcze otwarcie sezonu rowerowego!

11 kwietnia, tym razem z rana, ruszyliśmy z rowerami pociągiem do Łodzi. Zwiedzanie miasta mieliśmy już za sobą, tym razem naszym celem był Park Krajobrazowy Wzniesień Łódzkich, który w całości można objechać czarnym szlakiem rowerowym(łącznie ponad 70 km).

Z dworca Łódź Fabryczna ulicą Kilińskiego i Franciszkańską dojechaliśmy do ruchliwej trasy Wojska Polskiego. Z niej skręciliśmy w lewo, nieco pod górkę w ulicę Sporną. Jadąc wzdłuż Cmentarza Żydowskiego już mieliśmy skręcać z ulicy Stalowej, kiedy naszą uwagę przyciągnął jakby ceglany pomnik. Podjechaliśmy bliżej, wciąż nie spodziewając się co to będzie. Napis na pomniku widniał nie zabijaj – po polsku oraz w jdysz. Od, jak się domyślam, komina, prowadził betonowy mur z datami 1939, 1940, 1945 aż do Stacji Radegast, czyli stacji kolejową łódzkiej zamkniętej dzielnicy żydowskiej, do której docierało zaopatrzeni getta. To stąd odjeżdżały na śmierć kolejne transporty do miejsc wypisanych na wielkich betonowych macewach. Zupełnie nie spodziewaliśmy się takiego początku dnia i trasy…

W ciszy i pod wrażeniem ruszyliśmy dalej, przez osiedle domków jednorodzinnych, ulicą Stalową, do wiaduktu i torów kolejowych, żeby w końcu zobaczyć i poczuć leśne powietrze. Szeroka ścieżka asfaltowa, następnie aleja leśna doprowadziła nas do niesamowitego Rezerwatu Lasu Łagiewnickiego. Jest tam ośrodek wypoczynkowy, mała plaża, kąpielisko, piękny hotel, ale przede wszystkim, w zakamarkach leśnych można odnaleźć pięknie zachowane dwie kapliczki z XVI i XVII wieku. Św. Rocha oraz Św. Antoniego. Piękne drewniane pierwsze miejsca kultu, które służyły mieszkańcom, zanim powstał kościół oraz klasztor oo. franciszkanów, który również zwiedziliśmy.

Cała trasa czarnego szlaku rowerowego jest doskonale opisana kilometr po kilometrze na oficjalnej stronie Parku Krajobrazowego Wzniesień Łódzkich, według której jechaliśmy.

Pogoda była w sam raz, dopiero ok. 16 zaczęło się robić….gorąco! Słońce świeciło prosto na nas.

Kiedy wyjechaliśmy z Lasu Łagiewnickiego rozkoszowaliśmy się pięknymi widokami, niewielkimi mieścinami, zrujnowanymi pozostałościami PGRów oraz dziwnymi kościołami. Cudownie jest wyrwać się z szumu miejskiej dżungli.