Wylecielismy w piątek wieczorem (10.08). Wylądowaliśmy na zupełnie pustym lotnisku, z którego ruszylismy do Grimbergen - miejsca naszego pobytu przez najbliższe dwie noce (special thanks for Mark and his hospitality!)
Na przywitanie dostaliśmy reprymendę - "brukselskie piwo to nie jest tylko piwo!"
Bush 12%
W sobotę (11.08) zwiedzaliśmy. Schodziliśmy chyba całą Brukselę od 8 do 24! Dzięki Use It (http://www.use-it.be/_files/inlineuploads/pages/brussels_map.pdf - polecamy!) wiedzieliśmy czego nie robić, czego nie mówić a gdzie warto pójść. Słuchaliśmy bluesa na żywo jedząc pyszne ciabaty, widzieliśmy pchli targ, nie ominęła nas secesja, parki, brukselski łuk triumfalny, zapach czekolady, wieżowce i sztuka współczesna.
Było oczywiście europejsko:
Komisja UE
Na styku dzielnic
Na tyłach Parlamentu Europejskiego
Było komiksowo:
Jeden z licznych ściennych obrazów komiksowych
W drodze do Muzeum Komiksu
Widzieliśmy wszystkie "sikające obiekty" w Brukseli
Manneken Pis
Jeanneke Pis (głos belgijskich feministek)
... Pies
Niestety nie jedliśmy małży ale to dlatego, że nie powinno się ich jeść na mieście, tylko zrobione przez prawdziwego Brukselczyka - nie mieliśmy serca prosić o to naszego gospodarza (jest to też dość kosztowne).
Ale nasz gospodarz nie pozostawał dłużny. Nocą mogliśmy zobaczyć jedną z największych atrakcji - Atomium stworzone z okazji Wystawy Światowej w 1958 r.
Był też akcent rowerowy, który zapowiada relację z wyprawy rowerowej!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz