środa, 28 kwietnia 2010

Beskid Śląski podbity - dzień 1 - 24.04.2010

Wyjazd był jak najbardziej udały chociaż dość wyczerpujący!
Tuż po przyjechaniu do Bielsko-Białej (7 rano), po krótkim spacerze po przemiłym starym mieście, zakupieniu rogalików, ruszyliśmy na szlak!




Miejskim autobusem podjechaliśmy do Kamienicy (dzielnica Bielsko-Białej), gdzie zaczynał się czerwony szlak pieszy. Chwilę asfaltem a potem łagodnym, szerokim szlakiem na Szyndzielnię 1028 m n.p.m. Na szczycie przywitało nas piękne schronisko oraz kilka wycieczek szkolnych. Chwila odpoczynku, suszone owoce i ruszamy dalej.






Wciąż czerwonym szlakiem, już mniej pod górę a bardziej grzbietem zdobywamy kolejny szczyt - Klimczok 1117 m n.p.m skąd już tylko w dół, dół, dół niebieskim szlakiem do Szczyrku. Mordercze zejście najpierw lasem po kamieniach a następnie kilka dobrych kilometrów asfaltem.








Długa przerwa w Szczyrku na obiad, po której ruszyliśmy dalej. W końcu 2 szczyty na dzień do dla nas jeszcze za mało! Ruszamy zdobyć ten najwyższy, jeden z Korony Gór Polskich, czyli Skrzyczne 1257 m n.p.m.! Tym razem zielonym szlakiem wciąż pod górę. Piękny szlak, trochę charakterem przypomina tatrzańskie ścieżki. Dość zdradliwy, za każdym zakrętem obiecywał, że to już tu, już szczyt, a tu jeszcze trzeba iść, kolejne metry w górę, śnieg, trochę lodu, trasą narciarską aż słońce prawie zaszło. Zupełnie wykończeni docieramy do schroniska na szczycie!







Niestety okazało się, że schronisko, mimo pięknych widoków oraz urokliwego położenia, nie jest przyjazne turystom. Nie polecamy. Brak ciepłej wody, kuchnia zamknięta już o 19. Wino grzane smakuje jak trochę zepsuty sok.
Mimo to spaliśmy jak aniołki. Nie ma to jak dobrze i zdrowo się zmęczyć!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz