sobota, 8 sierpnia 2009

Bornholm-Rugia-Uznam 27.07.- 08.08.2009

Trasa ogólna:
Warszawa(PKP)Kołobrzeg - Nexo(Bornholm)- Sellin port(Rugia)- Stralsund(Niemcy pół.) -Zampin(Uznam)- Świnoujście(PKP)Warszawa



25-27.07.09 przejazd pociągiem z Warszawy do Kołobrzegu,
2 noce w PTSM Kolobrzeg na ul. Sliwińskiego 1

BORNHOLM

27.07.09 przejazd promem z Kołobrzegu do Nexo
trasa rowerowa (52,5 km) Nexo-Bodls Kirke - Akikerby - plac biwakowy przy gospodarstwie „Gulhave” (nasza baza) – Nyrlas(kościół) – Akikerby

28.07.09 trasa rowerowa (90,98 km)
biwak – Veste Marie – Ronne – Nyker(kościół) – Klemensker – Ro – Tejn – Allinge – Hamershus(ruiny zamku) – Hasle

29.07.09 trasa rowerowa (45,6 km)
biwak – las Almindingen – Osterlas(kościół) – Gudhjem(prom) – Christianso – Gudhjem –Osterlas – Veste Marie

30.07.09 trasa rowerowa (63 km)
biwak - las Almindingen – Aardale(wiatrak) – Svaneke – Ostermarie – Osterlas

31.07.09 trasa rowerowa (57 km)
biwak – Akikerby – Nyker – Sorthat – Muleby – Hasle – Ronne(prom)22:00 – Sassnitz01:30(Rugia)

RUGIA

01.08.09 trasa rowerowa (54,8 km)
Sassnitz port – Stroertbeker Camp Lietzow – Sassnitz miasto – Lietzow Camp (nasza baza)

02.08.09 trasa rowerowa (91 km)
Lietzow – Polchow – Glowe – Schaabe – Kap Arkona – Vitt – Altenkirche – Trent – Silenz – Bubkowitz – Ralswiek

03.08.09 (deszcz) trasa rowerowa (27 km)
Lietzow – Bergen(stolica wyspy)

04.08.09 trasa rowerowa (87 km)
Lietzow – Prora – Binz – Sellin – Putbus – Rambin – Bessin – Altefaer Sund-Camp

05.08.09 trasa rowerowa (73 km)
Altefaer Sund-Camp – Stralsund – Greifswald

06.08.09 trasa rowerowa (80 km)
Greifswald – Lumbin – Gustebin – Gross Ernstdorf – Wolgast – Zinnowitz – Zempin Am Dueengelaende Camping

07.08.09 trasa rowerowa (39,6 km)
Zempin Am Dueengelaende Camping – Bansin – Heringsdorf – Ahlbeck – Świnoujście PTSM ul. Gdyńska 26

08.08.09 powrót pociągiem ze Świnoujścia do Warszawy

Podsumowanie

Dziś 08.08. zakończyliśmy nasze rowerowe podróże. W 15 dni poznaliśmy 3 wyspy (Bornholm, Rugię i Uznam), odwiedziliśmy dwa zupełnie inne kraje (Danię i Niemcy), pokonaliśmy na rowerach 780 km oraz 5 razy przeprawialiśmy się promem (Kołobrzeg-Nexo; Gudhjem-Christianso; Ronne-Sassnitz; Wittow; Świnoujście).

A to my z naszymi rumakami:

port w Stralsund (Niemcy)


droga na Kap Arkone (Rugia)

Uznam-Świnoujście

Jeszcze wczoraj 07.08. byliśmy na Uznamie, trzeciej z odwiedzonych przez nas wysp. Nocowaliśmy na ogromnym-masowym Campingu w Zempinie tuż nad morzem.

nasz namiot wśród wielu, wielu innych na Campingu w Zampinie

07.08. wyruszyliśmy rano, już ok 7 byliśmy gotowi pokonywać kolejne ścieżki leśne w takt szumu morza. Pokonując górki i dołki - aż do 16% nachylenia! - dotarliśmy do 3 znanych niemieckich uzdrowisk Bansin, Heringsdorf oraz Ahlbeck. Piękna architektura oświetlała nas w słońcu swoją bielą i ekskluzywnością.

deptak w Bansin

zabytkowy zegar i molo w Ahlbeck

Za Ahlbeck poczuliśmy już powiew Ojczyzny. Ok 14 po południu przekroczyliśmy piaszczysty pas ziemi niczyjej. Zdjęcie przy słupku granicznym i już jesteśmy w Polsce. Przez las wjechaliśmy na rowerową ścieżkę w Świnoujściu, która doprowadziła nas do Młodzieżowego Schroniska PTSM przy ul. Szkolnej, w którym przenocowaliśmy z 07.08 na 08.08.


ziemia niczyja między Niemcami a Polską

środa, 5 sierpnia 2009

Rugia środkowa i południowa

05.08. godz. ok 12
Właśnie dotarliśmy do Stralsund, hanzeatyckiego miasta porównywalnego co najmniej z Gdańskiem! Innymi słowy dziś opuściliśmy Rugie...
A zanim tu dotarliśmy:
04.08. droga nad wodą tuż przed zachodem słońca - w oddali widać Stralsund

W poniedziałek 03.08. cały dzień padało, wiec wiele nie zobaczyliśmy, ale jednak,w przerwie między deszczem pojechaliśmy do Bergen, stolicy wyspy. Urokliwe miasteczko położone wysoko na górze -raptem 30km rowerkiem.
rynek w Bergen

Wczoraj 04.08. nadrobiliśmy kilometry i dość ambitnie przejechaliśmy prawie całą Rugie tzn. z Lietzow przez Prore, Binz oraz Sellin - piękne wypoczynkowe niemieckie uzdrowiska. Posililiśmy się pyszną rybką i ruszyliśmy do Putbus, gdzie znajduje się Circus, owalny plac na wzór rzymskiego placu w angielskim Bath. Następnie pedałowaliśmy aż do Altefaehr, gdzie znajdował się nasz camping.
87 km w nogach, piękne widoki, polne asfaltowe drogi.

Dziś 05.08. ruszyliśmy już wybrzeżem niemieckim gdzieś w okolice Greifswaldu. Upalnie ale radośnie.

piękne wybrzeże w Binz - jak Sopot!

Circus w Putbus'ie

niedziela, 2 sierpnia 2009

Rugia północna

Właśnie dotarliśmy na nasze pole namiotowe-tuż przed deszczem. Uf...to był długi ale piękny dzień. Za nami ponad 90 km po północnej części Rugii. Byliśmy dziś na samym koniuszku wyspy czyli na Kap Arkona-piękne klifowe wybrzeże. Cały dzień pedałowaliśmy brzegiem. Przez Wiek dotarliśmy do kolejnej przeprawy promowej- 15min, jak w Świnoujściu. Następne kilometry prowadziły przez małe niemiecki wioski.

piątek, 31 lipca 2009

Rügen!

Dotarliśmy na camping tuż nad zatoka koło Lietzow. Jesteśmy wymęczeni nocną podróżą wiec oddajemy się w ręce Morfeusza.


nasz camping w Litzow - godny polecenia!


tutaj śpimy:)


dziś udało nam sie zobaczyć piękne miasto Sassnitz

Borholm dzień ostatni

Dziś przywitała nas burza i deszcz z rana, ale na szczęście już o 9 mogliśmy podziwiać błękitne niebo. Znajomymi ścieżkami dojechaliśmy do Hasle, pięknego miasteczka portowego znanego z wędzarni oraz pięknych klifów i plaż. Spędziliśmy tam nieco czasu, wdychając morskie powietrze. Teraz dotarliśmy do Ronne, za nami ponad 300 km borholmskich ścieżek, niebawem opuszczamy piękną duńską wyspę stworzoną dla rowerzystów.
Spodziewaliśmy się dobrej infrastruktury dla rowerzystów, ale nie aż tak idealnej! zaskoczyła nas górzysta rzeźba terenu oraz wiatr, wiatr i jeszcze raz wiatr. Pozdrawiamy z Danii i ruszamy do Niemiec promem z Ronne do Ssasnitz o 22:00.


słynne wędzarnie w Hasle


ścieżka rowerowa w Ronne


stolica Bornholmu widziana z promu na Rugie

czwartek, 30 lipca 2009

Bornholm-wschodnie wybrzeże

Właśnie dotarliśmy do Osterlas - największego kościoła rotundy na wyspie. Za nami już ponad 40 km. Rano przemierzyliśmy las Almindingen, w południe zwiedziliśmy piękną i urokliwą miejscowość Svaneke, z czerwonym kościołem i niezliczonymi domkami, jak dla krasnali. Wczoraj w Gudhejm zjedliśmy borholmskiego wędzonego śledzia a dziś toffi ze Svaneke:) Jutro wieczorem desant na Rugie! a przedtem Hasle i Ronne, czyli wybrzeże zachodnie! Jest pięknie, wietrznie i słonecznie.


Na Bornholmie są 4 takie kościoły-wszystkie wybudowane w XII wieku


Svaneke - jak z bajki


typowe danie Bornholmczyków-wędzony śledź na zimno z żółtkiem, rzodkiewka, szczypiorkiem, masłem i kromka chleba

środa, 29 lipca 2009

Bornholm - cześć północna

Właśnie jesteśmy na Christiansø-małej wysepce oddalonej od Bornholmu 45 min promem. Wczoraj zwiedziliśmy północną cześć wyspy oraz stolicę-Rønne(90km na rowerze!). Pierwszego dnia przejechaliśmy z Nexø przez Aakikerby do naszej bazy namiotowej niedaleko lasu Almingen(50km). Dziś czeka nas jeszcze powrót z Gudhjem do bazy.


Christianso - stara ufortyfikowana wysepka, na której zatrzymał sie czas


las Bornholczyków, jeden z największych w Danii - Almindingen

niedziela, 26 lipca 2009

Kołobrzeg

Wczoraj, po 9,5h jazdy w wagonie dla rowerów, szczęśliwie dojechaliśmy do Kołobrzegu. Dziś mieliśmy być już na Bornholmie niestety pogoda nie dopisała i odwołali rejs:-(Cały dzień, ukrywając sie przed deszczem, zwiedzaliśmy Kołobrzeg i wdychaliśmy morskie powietrze. Jutro drugie podejście-planowany odjazd z portu 7 rano. Na szczęście już sie rozjaśniło wiec jesteśmy dobrej myśli:-)




latarnia morska w Kołobrzegu

piątek, 24 lipca 2009

Rowerowy raj

W końcu udało się wygospodarować 2 tygodnie na rowerowe szaleństwo!
Wybieramy się do tzw. raju dla rowerzystów, czyli na Bornholm, oddalony zaledwie o 37 km od Szwecji będący jednak częścią Królestwa Danii. Ma zaledwie 38 km długości i 28 km szerokości, które mamy zamiar zgłębić na rowerze. Jak tylko poznamy wszystkie ścieżki rowerowe, wybrzeże, kościółki-rotundy i urok duńskich krajobrazów, przeniesiemy się w klimaty niemieckie. Z Bornholmu kolejnym promem wyruszymy na Rugię, największą wyspę Niemiec. Nieco większa od Bornholmu, oddalona od Świnoujścia ok 150 km wybrzeżem.

Dwa kraje, dwie wyspy, setki kilometrów rowerowych ścieżek w dwa tygodnie - to nasze wymarzone wakacje!



Ruszamy jutro o 8:55 pociągiem do Kołobrzegu(9 godzin w pociągu). Nocleg nad polskim morzem. W niedzielę o 7 rano ruszamy promem do Nexo(ok 4 godzin), miasteczka na południowo-wschodnim brzegu Bornholmu.

Wracamy ok 7 sierpnia.
Przygotowania do wyjazdu trwają:

niezbędnik rowerzysty-wyprawowicza


nasz ekwipunek

poniedziałek, 6 lipca 2009

Roztocze w dwa dni

To był bardzo udany i intensywny weekend. Zaledwie w 24h zwiedziliśmy kilka miast i przejechaliśmy na rowerach 120 km. Całkiem nieźle jak na spontaniczny wyjazd, o którym zadecydowaliśmy późnym piątkowym wieczorem.

dzień 1
Ruszamy z Dworca Centralnego o 7:15 pociągiem Solina w kierunku Bełżca. Pierwszą niespodzianką jest dla nas wagon dla rowerów - dosłownie przerobiony CAŁY wagon dla rowerów - rzadko się to zdarza w PKP. Ale to nie jedyna niespodzianka jaka nas spotka.
Do celu dotarliśmy po 5h przyjemnej jazdy. Zwierzyniec wita nas słonecznie. Kilka kilometrów i jesteśmy już nad pięknym jeziorkiem z uroczym Kościółkiem Św. Jana Nepomucena na wyspie. Chwila nieuwagi i już zaczyna lać deszcz. Na szczęście i tak planowaliśmy obiad, wiec wpadamy do Karczmy Młyn na pierogi i schabowego:)
Doładowani energią ruszamy w trasę. Najpierw przejeżdżamy do około jeziorka, meldujemy się w PTSMie, który mieście się tuż obok oficyn Ordynacji Zamojskich.
W końcu ok godz. 14 ruszamy do Zamościa. Czeka nas ok 30 km drogi przez pola i mieścinki. Większość to asfaltowe spokojne dróżki, trochę polnych. Słońce wciąż pali a my mkniemy do przodu. Do Zamościa docieramy nieco zmęczeni ze świadomością, że musimy jeszcze wrócić ten sam kawałek drogi. Miasto robi na nas wrażenie. Piękny rynek z renesansowym ratuszem oraz kamieniczkami i...pysznymi lodami włoskimi:)
O dziwo w sobotę ok 16 informacja turystyczna wciąż czynna. Przypieczętowuję książeczkę kolarską oraz biorę mały plan Zamościa. Rowerem przejeżdżamy główne zabytki, kościoły, Pałac Zamoyskich, pomnik oraz pozostałości Twierdzy Zamość. Powoli się żegnamy piękne miasto. Kolejna niespodzianka to piękna ścieżka rowerowa, jak się kończy wjeżdżamy na znajomą już trasę do Zwierzyńca. Tego dnia zrobiliśmy 70 km. Wieczorem padamy...

galeria zdjęć nr 1

Dzień 2



Dziś ruszyliśmy z samego rana żeby zdążyć na pociąg w Suścu o 14:45.
Ten dzień był jednym wielkim zaskoczeniem. Przywitało nas piękne słońce. Pojechaliśmy jeszcze na wysepkę zobaczyć kościółek, pożegnaliśmy Zwierzyniec i ruszyliśmy asfaltową drogą w stronę Józefowa. Jechało się super. Nie ma to jak asfalt. Ruch samochodowy był bardzo niewielki, wiec sama przyjemność.
Józefów bardzo przyjemne miasteczko, ale trasa z Józefowa do Suścia, którą obraliśmy nie da się do niczego porównać! Coś pięknego! Zielony szlak w środku Puszczy Solskiej. Równiutki asflacik, wąska dróżka, żadnych samochodów, tylko my, rowery i las.
W błogim stanie docieramy do Suśca zamiast o 13 to tuż przed 12, mamy więc sporo czasu do pociągu, jednak powoli schodzi z nas zmęczenie i ciepło. Słoneczne oparzenia dają o sobie znać, ale satysfakcja jest. Nie ma jeszcze południa a my już zrobiliśmy 40 km!
Na dworcu w Suścu spotykamy tych samych rowerzystów, z którymi jechaliśmy poprzedniego dnia. Wracamy do domu.

galeria nr 2

Cała trasa: 130 km (Zwierzyniec-Zamość-Zwierzyniec-Józefów-Susiec)
PKP : Warszawa-Zwierzyniec / Susiec-Warszawa
Nocleg: Szkolne Schronisko Młodzieżowe "Ryś", ul. Browarna 1

piątek, 3 lipca 2009

Spontan - Roztocze

Po całym tygodniu burz i upałów liczymy na pogodny spokojny weekend.
Trzeba się ruszyć i zwiedzić kolejny kawałek Polski.
Startujemy z samego rana ok godz. 7 z Warszawy Centralnej do Zwierzyńca aby przejechać - oczywiście rowerem - przez Szczebrzeszyn do Suśca (liczne wspomnienia z dawnych wakacji rodzinnych). Czyli zwiedzamy Park Roztoczański.



Zwierzyniec - Zamość - Susiec

sobota, 20 czerwca 2009

Teplicko-Adrspaskie skalne miasta zdobyte


1 dzień 11.06.09

Warszawa Centralna 22:50 - Wałbrzych 08:09 - stopem do przystanku PKS - PKSem do granicy z Czechami przez Sokołowsko Zdrój - od granicy piechotą do Mezimesti (trochę deszczowo ale pozytywnie!) - pierwsza podróż pociągiem czeskim (vlak) z Mezimesti do Teplic - ze stacji piechotą (niebieskim szlakiem) do samego miasteczka - szukanie naszej ubytovni - ok godz. 11 wita nas przemiła gospodyni i pokazuje przestrzenny pokoik dla 2 osób z balkonem.

Po rozpakowaniu, mimo chmur ruszamy na pierwszą wyprawę.
Zielonym szlakiem na górę Cap 789 mnpm najwyższy szczyt. Początkowo leśnymi drogami, widzieliśmy niewiele skał, aż do szczytu Lokomotiva 661 mnpm - piękny widok.
Robiło się coraz bardziej duszno i duszno. Zaczęło padać. Leje. Stoimy przez 45 min między skałami a zejściem, żeby tylko nie iść w górę ani bardziej w las, w końcu to burza.
Totalnie przemoknięci, po deszczu, ulewie, gradzie i znów deszczu ruszamy dalej. Dochodzimy na szczyt Cap, nic nie widać, ale szczyt zdobyty! Wracamy ulicą, łapiemy stopa, para z Wrocławia (dziękujemy) dowozi nas do miasteczka. W pokoju suszymy rzeczy.

galeria 1


2 dzień 12.06.09

Piękne słońce i...pada, leje. Przeczekujemy i ruszamy szlakiem do pierwszego Skalnego Miasta w Adrspachu. Idziemy ulicą łapiąc stopa, do zamku podwozi nas Czech, który mieszka tuż obok (dziękujemy!). Zamek/pałacyk jest zupełnie pusty, obrośnięty i opuszczony. Obchodzimy go dookoła i ruszamy dalej do "ruin" górnego zamku (horni hrad). Szlakiem czerwonym(asfaltem) przez Adrspach idziemy w górę do rozwidlenia szlaku. Żółtym szlakiem w górę na "zamek", po którym pozostały tylko skały. Schodzimy. Idzie kolejna burza. Zanim wejdziemy do Skalnego Miasta przeczekamy burzę jedząc obiad.
Wejście 30 koron - spełniamy marzenie wchodząc w uliczki skalnego miasta. Pierwszą atrakcją jest przepiękny turkusowy staw górski. Zielonym szlakiem obchodzimy go dookoła. Dalej idziemy pod prąd obchodząc Skalne miasto dookoła (po drodze kilkanaście opisanych na mapce punktów-skał np. dzban, starościna, żaba czy bliźniaki). Wracamy pociągiem z Adrspachu do Teplic.

galeria 2


3 dzień 13.06.09

Pogoda sprzyja wiec ruszamy w miarę wcześnie. 13 czerwca to dzień rajdu rowerowego po Sudetach (100 i 120 km). Ruszamy nieco wcześniej od kolarzy niebieskim szlakiem ponad trasą rajdu. Dochodzimy do Teplic Skaly, czyli drugiego Skalnego Miasta. Zaczynamy od leśnej ścieżki (trochę przypominała tatrzańską Dolinę Roztoki). Wchodzimy ok 300 stopniowymi schodkami na kolejne "ruiny" zamku. Piękne widoki m.in. na Lokomotive, którą już zdobyliśmy.
Ruszamy wciąż zielonym szlakiem przez zaułki Skalnego Miasta, przez kładki, schodki i drabinki. Coraz więcej ludzi. Podziwiamy finezyjne kształty skał. Dochodzimy do miejsca, na którym skończyliśmy wczoraj w Adrspaskim Skalnym Mieście. Wychodzimy znanym szlakiem na stacyjkę kolejową w Adrspachu. Pociągiem do Teplic.

galeria 3


4 dzień 14.06.09

Ostatniego dnia postanowiliśmy zwiedzić jedno z większych miast regionu - Trutnov. Dzięki biletowi SONE+, który pozwala 2 dorosłym osobom podróżować po całym regionie za 150 koron, ruszyliśmy do Trutnova. Wolnym, małym pociągiem ruszyliśmy dookoła skał, które przeszliśmy przez poprzednie dni. Piękne widoki. Po 2h dojechaliśmy do celu.
Trutnov, miasto z jednej strony fabryczne (głównie wyrób piwa) z drugiej turystyczne. Piękne kamieniczki (barok, secesja, klasycyzm), wąskie uliczki, parki i kościoły. Zeszliśmy całe miasteczko, zatopione w niedzielnej ciszy i spokoju. Trochę zmęczeni (szliśmy z plecakami) ale zauroczeni wróciliśmy pociągiem do Teplic. Zjedliśmy ostatni obiad czeski i ruszyliśmy do Mezimesti, z którego znów piechotą ruszyliśmy w stronę granicy.
Kilka kilometrów za granicą złapaliśmy stopa. Młody chłopak podwiózł nas do Mieroszowa skąd o godz. 17 ruszyliśmy PKSem do Wałbrzycha Miasto.
W tym bardzo smutnym i zapomnianym mieście czekaliśmy 3 godziny na nocny do Warszawy.

galeria 4

To był bardzo udany wyjazd.
Polecamy Czeskie Skalne Miasta - w końcu to tylko kilka km od polskiej granicy!

środa, 10 czerwca 2009

Kierunek Czechy

Długi weekend przed nami, więc trzeba go wykorzystać!
Planów mieliśmy sporo, jednak zdecydowaliśmy się na wędrówkę po unikalnym Skalnym Mieście w północno-wschodnich Czechach, tuż za granicą polsko-czeską.



Ruszamy już dziś, jak ostatnio, nocnym do Jeleniej Góry żeby wysiąść w Wałbrzychu i stamtąd ruszyć busikiem do granicy z Czechami. Do Republiki Czeskiej wkroczymy już na własnych nogach. Szlakiem pieszym dojdziemy do naszej kwatery Ubytování Sebastian, w której spędzimy 3 noce. Codziennie planujemy wycieczki piesze po skalnym mieście, zamkach i atrakcjach okolicy.
Oby tylko nie ukradli trakcji - odpukać!

Podróż: 22:50 Warszawa Centralna - 8:20 Wałbrzych Główny - bus
Nocleg: Ubytování Sebastian, Teplice nad Metují
Powrót: 14/15.06.2009

piątek, 29 maja 2009

Masa Krytyczna





ul. Piękna 1b, Fundacja Kultury, w pracy godz. 19:45

Dziś majowa Masa. Niestety widziana tylko z okna.

środa, 13 maja 2009

Stolica Europy zdobyta!

Wróciłam cała i zdrowa a przede wszystkim zauroczona. Wspaniale jest uczestniczyć w wielkim międzynarodowym i pan-europejskim wydarzeniu. Spędzać czas w obytym towarzystwie jednocześnie mając możliwość zwiedzenia trochę świata i zobaczenia na własne oczy np. Jose Manuela Barroso:)

Bruksela jest przepiękna, zwłaszcza nocą:) Kunsztowne koronkowe kamienne zdobienia i secesja, której nie można się oprzeć oraz brukowane niewielkie uliczki, które nie są zbyt wygodne dla obcasów, ale czego się nie robi, aby zaspokoić żądze poznania oraz zobaczenia siusiającego chłopca znanego w całej Europie!






Zapach Brukseli to gofry.
Smak to mini-babeczki z owocami, szynka parmezańska oraz...wino, mimo że to kraj piwoszy.
Kolor to oczywiście niebieski, jak na fladze EU.


Było pięknie, wytwornie ale i wesoło.

niedziela, 3 maja 2009

Bo to Polska właśnie....


Dotarliśmy. Cali i zdrowi ale nie obyło się bez przygód. Zamiast do Kłodzka dojechaliśmy do Barda. Nie doszliśmy do Srebrnej Góry, ale zwiedziliśmy Kłodzko. Wracaliśmy trochę autobusem, trochę pociągiem, ale głównie na stojąco...

Niespodzianki zaczęły się już podczas podróży pociągiem z Warszawy do Kłodzka. Aż do Wrocławia jechaliśmy razem z Kamilą i Agatą, co było bardzo zabawne, bo wszyscy się tego nie spodziewaliśmy. We Wrocławiu przesiedliśmy się do innych wagonów jadących do Kłodzka(dziewczyny pojechały do Jeleniej). Jednak tuż przed 6 Michał obudził mnie mówiąc, iż ukradli kawałek trakcji i stoimy...na szczęście nie w szczerym polu tylko na małej stacji ok 50 km od celu podróży. Cóż robić? Weekend majowy, wiec wszystkie PKSy odwołane. Czekamy...okazało się, że Pan z przedziału obok będzie jechał z kolegą, który przyjedzie po niego a potem jadą do Kłodzka. Dyskretnie spytaliśmy się czy nie moglibyśmy się zabrać. Nie było problemu. Tym sposobem poznaliśmy Pana Jana, który korzystając z emerytury odwiedza stare kąty i starych przyjaciół jeszcze ze szkoły podstawowej. Bardzo dziękujemy Panu Janowi, za miłą rozmowę oraz załatwienie transportu do Barda. Pan Jan poddał nam bowiem dobry pomysł - skoro i tak nocujemy w Kłodzku to może lepiej iść z Barda do Kłodzka a nie odwrotnie. Tak też zrobiliśmy.
cdn.

piątek, 1 maja 2009

Kłodzka Góra

Szykujemy się do kolejnego wyjazdu. Po zmaganiach z rowerem na Jurze przyszedł czas na kolejny szczyt z korony gór Polski - Kłodzka Góra w Górach Bardzkich (765 m.). Wyjazd z Centralnego o 22.50 - w Kłodzku jesteśmy po 7 rano.

Planowana trasa:

czwartek, 30 kwietnia 2009

zdjęcia z podróży

Jura Krakowsko-Częstochowska na rowerze
z Częstochowy do Zawiercia 24-26.04.2009

Dookoła Łodzi na rowerze
Park Krajobrazowy Wzniesień Łódzkich 13.04.2009

Pierwsza z Korony Gór Polskich
Ślęża 21.03.2009

niedziela, 26 kwietnia 2009

Jura zdobyta!

Dotarliśmy!
Cali i zdrowi.
98 km w dwa dni, po lasach, piaskach, pustyniach, górkach i dołkach.
Po drodze oczywiście - obowiązkowe - Orle Gniazda.


cd.

piątek, 24 kwietnia 2009

Bomba!

Właśnie szykujemy się do podróży.
Przed nami Częstochowa i druga część Szlaku Orlich Gniazd.
Z Częstochowy do Zawiercia ~80km.

6:55 pociąg z Warszawy Centralnej!

Zaczynamy!

Właśnie mijają cztery lata od kiedy razem zwiedzamy świat.

Najwyższy czas rozpocząć dziennik naszych podróży!

Do tej pory zobaczyliśmy już kilka stolic Europejskich oraz wiele zakątków Polski. Głównie dwa plany wyznaczają nasze trasy, z jednej strony każdego roku staramy się odwiedzić nową stolicę europejską (zwiedziliśmy: Pragę, Budapeszt, Bratysławę, Sztokholm, Berlin oraz Warszawę, w której mieszkamy). Drugim celem jaki nam przyświeca, to zdobycie Korony Gór Polskich, czyli 28 najwyższych szczytów wszystkich polskich pasm górskich, począwszy od Łysicy skończywszy na Rysach. W tej dziedzinie nasze indywidualne dokonania trochę się różnią, ale najważniejsze są szczyty zdobyte razem. I tak sezon 2009 rozpoczęliśmy od krótkiej weekendowej wycieczki na masyw Ślęży.

20-22 marca 2009 - Ślęża

20 marca(piątek) ruszyliśmy nocnym pociągiem 22:50 z Dworca Centralnego. Jeszcze przed 6 rano przywitaliśmy zaspany Wrocław. Stamtąd autobusem do Sobótki (ok. 40 min.). Bardzo urokliwe miasteczko z imponującym Sanktuarium św. Anny Samotrzeciej z przełomu XIII/XIV w., spod którego rusza czerwony szlak na szczyt. Przywitało nas piękne słońce, wyczekiwane przez długą zimo-jesień. O 7 już byliśmy na szlaku przy pierwszej wiacie i kapliczce. Wzmocniliśmy się kanapkami oraz zieloną herbatką i ruszyliśmy z uśmiechem na twarzach. Do połowy szlaku czuliśmy się jak w piękny jesienny dzień. Słońce prześwietlało przez jeszcze nieozielenione drzewa, szliśmy po dywanie liści. Mniej więcej od połowy szlaku wróciła zima. Śnieg był dość zmarznięty, więc przydały się kilki trekingowe ale słońce dodawało niesamowitego klimatu. Pierwszą napotkaną atrakcją był zbiór dwóch kultowych rzeźb z granitu ślężańskego – panny z rybą oraz niedźwiedzia z wyrytym znakiem ukośnego krzyża, który jest symbolem kultu słońca uprawianego w czasach plemiennych na – wówczas – świętej górze.

Wejście na szczyt zajęło nam ok. 2 godzin, szliśmy bardzo spokojnie rozkoszując się widokami i świeżym powietrzem. Po ostatnim bardziej stromym podejściu (nieco olodzone) czekała na nas rozległa przestrzeń szczytu, na której oprócz Domu Turysty (mało przyjaznego, ale urokliwie położonego) znajduje się kościół pw. Najświętszej Marii Panny, krzyż, starożytna rzeźba niedźwiedzia oraz widoczna z nizin wieża telekomunikacyjna wysoka na 136 m. Spragnieni widoków, nie spiesząc się, siedliśmy na skraju szczytu i podziwialiśmy panoramę Niziny Śląskiej z widocznym Jeziorem Mietkowskim, nad którym dwa lata temu nocowaliśmy na campingu podczas wyprawy rowerowej szlakiem Eurovelo 9!





Po odpoczynku i garści wspomnień ruszyliśmy dalej. Mijając kamiennego niedźwiedzia oraz kościół, niebieski szlak szybko doprowadził nas do kilkunasto metrowej betonowej wieży, na którą od razu się wdrapaliśmy. Rozciągał się z niej piękny widok na niższe szczyty masywu(Radunię i Łysą Górę). Chcąc jeszcze trochę nacieszyć się klimatem górskim zdecydowaliśmy wracać dłuższym szlakiem niebiesko-zielono-czarnym. Pierwsza część zejścia zupełnie nas zaskoczyła. Nie dość, że było stromo, to jeszcze ślisko i kamieniście, więc czas zejścia znacznie się wydłużył. Schodziliśmy dwa razy dłużej niż wchodziliśmy. Ale opłacało się! Zielony szlak prowadził przez ścieżkę przyrodniczą, pięknie meandrował masywem. Czuliśmy się jak w parku narodowym, nienaruszone pozwalane konary drzew, omszałe kamienie – pięknie! Ostatni fragment – czarny szlak – wił się drogą leśną, którą spokojnie mógłby jechać nie tylko rower ale i samochód. Mimo braku spadku, czuliśmy już zmęczenie, po 5 godzinie marszu. Ucieszyliśmy się więc widząc w oddali schronisko PTTK a następnie znajomą panoramę Sobótki, w której posililiśmy się domowej roboty pizzą z ogromną ilością sera. Na noc wróciliśmy do Wrocławia, żeby jeszcze przespacerować się po Rynku i spotkać jednego z mosiężnych krasnali. Udało nam się wstać na poranny pociąg i w Warszawie byliśmy jeszcze przed wieczorem.

Wyjazd na Ślężę rozpoczął sezon 2009, ale pozostało jeszcze otwarcie sezonu rowerowego!

11 kwietnia, tym razem z rana, ruszyliśmy z rowerami pociągiem do Łodzi. Zwiedzanie miasta mieliśmy już za sobą, tym razem naszym celem był Park Krajobrazowy Wzniesień Łódzkich, który w całości można objechać czarnym szlakiem rowerowym(łącznie ponad 70 km).

Z dworca Łódź Fabryczna ulicą Kilińskiego i Franciszkańską dojechaliśmy do ruchliwej trasy Wojska Polskiego. Z niej skręciliśmy w lewo, nieco pod górkę w ulicę Sporną. Jadąc wzdłuż Cmentarza Żydowskiego już mieliśmy skręcać z ulicy Stalowej, kiedy naszą uwagę przyciągnął jakby ceglany pomnik. Podjechaliśmy bliżej, wciąż nie spodziewając się co to będzie. Napis na pomniku widniał nie zabijaj – po polsku oraz w jdysz. Od, jak się domyślam, komina, prowadził betonowy mur z datami 1939, 1940, 1945 aż do Stacji Radegast, czyli stacji kolejową łódzkiej zamkniętej dzielnicy żydowskiej, do której docierało zaopatrzeni getta. To stąd odjeżdżały na śmierć kolejne transporty do miejsc wypisanych na wielkich betonowych macewach. Zupełnie nie spodziewaliśmy się takiego początku dnia i trasy…

W ciszy i pod wrażeniem ruszyliśmy dalej, przez osiedle domków jednorodzinnych, ulicą Stalową, do wiaduktu i torów kolejowych, żeby w końcu zobaczyć i poczuć leśne powietrze. Szeroka ścieżka asfaltowa, następnie aleja leśna doprowadziła nas do niesamowitego Rezerwatu Lasu Łagiewnickiego. Jest tam ośrodek wypoczynkowy, mała plaża, kąpielisko, piękny hotel, ale przede wszystkim, w zakamarkach leśnych można odnaleźć pięknie zachowane dwie kapliczki z XVI i XVII wieku. Św. Rocha oraz Św. Antoniego. Piękne drewniane pierwsze miejsca kultu, które służyły mieszkańcom, zanim powstał kościół oraz klasztor oo. franciszkanów, który również zwiedziliśmy.

Cała trasa czarnego szlaku rowerowego jest doskonale opisana kilometr po kilometrze na oficjalnej stronie Parku Krajobrazowego Wzniesień Łódzkich, według której jechaliśmy.

Pogoda była w sam raz, dopiero ok. 16 zaczęło się robić….gorąco! Słońce świeciło prosto na nas.

Kiedy wyjechaliśmy z Lasu Łagiewnickiego rozkoszowaliśmy się pięknymi widokami, niewielkimi mieścinami, zrujnowanymi pozostałościami PGRów oraz dziwnymi kościołami. Cudownie jest wyrwać się z szumu miejskiej dżungli.