Po nocy spędzonej na przytulnym i ciepłym dworcu w w Oppdal, do którego dotarliśmy ok 1 w nocy, obudziliśmy się jakby w innym kraju - w Austrii? Oppdal to turystyczna miejscowość położona u podnóża gór, znana głównie narciarzom. Latem, właściwie to jesienią, jest tu też urokliwie. Wybraliśmy drogę z Oppdal licząc na niewielki ruch samochodowy ale nie spodziewaliśmy się szczególnych atrakcji. A jednak. Droga z Oppdal do Sunndalsøra okazała się jedną z lepszych na tym wyjeździe! Piękne słońce i właściwie permanentny zjazd - co raczej się nie zdarza. Za każdym zakrętem piętrzyły się wspaniałe góry. Niektóre tworzyły zupełnie tatrzański krajobraz, inne nawet alpejski a między nimi gigantyczny, buzujący strumień wody. Nie mogliśmy przestać patrzeć na otaczającą naturę. Zrobiliśmy sobie dwie dłuższe piknikowe przerwy i dotarliśmy do miasteczka Sunndalsøra, które położone było dosłownie pod samymi skałami a do tego tuż przy zakolu fiordu. Za miastem czekał nas tunel. Nie zaryzykowaliśmy jechania nim (6 km) więc wybraliśmy objazd. Podjazd, który musieliśmy pokonać, po całym dniu zjazdów, dał nam ostro w kość. Reguła pozostaje jednak taka sama: jeśli jest podjazd, będzie zjazd i widoki. Ukazała nam się panorama na fiord i skaliste góry pokryte gdzieniegdzie śniegiem. Mocno już zmęczeni znaleźliśmy się w końcu na nieco zapomnianym campingu w samym środku gór, jednym z ładniej położonych, na jakim spaliśmy do tej pory.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz