środa, 11 sierpnia 2010

Deszcz-prom-słońce

Od rana padało. Zaczęło w sam raz jak składaliśmy namiot i padało prawie non-stop. Zupełnie zmoknięci dotarliśmy do Arthus. Prom miał być za 1,5h. Mało czasu ale pojechaliśmy w stronę centrum i...kolejna dętka-szkło największy wróg opon! Zobaczyliśmy więc tylko imponującą katedrę m.in. z freskami z XIV w. O 15 promem Mols-Linien do Kalundborga na północno-zachodnim krańcu Zelandii. Tam na szczęście przywitało nas słońce. Z dwoma łatanymi już dętkami piękną trasą wzdłuż wybrzeża i pola golfowego dotarliśmy do kameralnego campingu w lesie. W końcu normalne pole namiotowe! Bez basenów i fajerwerków. Do tego położone tuż na klifie. Widok po zachodzie słońca zapiera dech w piersiach! Jutro(czwartek) ostatni rowerowy dzień-kierunek Roskilde. Na deser zostanie Kopenhaga(sobota). Dystans na dziś 31km.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz