wtorek, 20 sierpnia 2013

Albo pod górkę albo pod wiatr z fartem za pan brat - 18.08/95 km

Dziś obudził nas wiatr a śniadanie jedliśmy patrząc na pionową skałę wyrastającą z wody. Pogoda nam sprzyja więc czym prędzej ruszamy. Po pierwszych podjazdach dojeżdżamy do okręgu Bindal położonego u stóp jednego z piękniejszych szczytów jaki widzieliśmy do tej pory - Heilhornet (1063 m.n.p.m.). Wspaniała góra towarzyszy nam przez kilka dobrych godzin. Widok na zielone łąki i wodę otoczoną górami zapiera dech. W dole piękna posiadłość, której właściciela spotykamy na przystanku.  Okazuje się być norweskim aktorem studiującym dawno temu w Krakowie i występującym na deskach teatru Powszechnego. Po tym, dość nietypowym spotkaniu prawie na pustkowiu, ruszamy dalej mijając skały,  mostki, laguny, tunele i podjazdy. Kolejene spotkanie tym razem z Hiszpanami-sakwiarzami (w końcu!) - wymieniamy wrażenia z trasy (jadą z Bødo na południe) i pędzimy na prom, który zaraz nam ucieknie. W ostatniej minucie wjeżdżamy na statek z Holm do Vannesund, gdzie zaczyna się "prawdziwa" R17 zaznaczona jako Narodowa Droga Turystyczna. Rzeczywiście krajobraz znów nas zaskakuje. Po prawej wielkie kamieniste zbocza gór,  po lewej pastwiska i mielizny a w oddali kolejne góry wyrastające z morza. Niestety za nami zbierają się czarne chmury więc próbujemy dogonić następny prom. Znów mamy szczęście.  Ledwo wsiadamy zaczyna padać i bardzo mocno wiać. Widoki są co raz bardziej groźne. Kiedy zastanawiamy się co zrobimy po przycumowaniu promu, okazuje się, że  do kolejnego promu może nas podwieźć autobus (co za fart!). Nie wiele myśląc korzystamy z okazji. Trochę żałujemy,  że nie możemy  oglądać widoków,  jednak suchy i ciepły autobus wygrywa z urwaniem chmury. Po ok 15 minutach jesteśmy na drugim końcu fiordu w Forvik. Nikogo nie ma ale na szczęście tuż przy przeprawie promowej jest kawiarnia i miejsce biwakowe. W deszczu szybko rozbijmy namiot. Uff znów się udało.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz